Nie wyrażam zgody na kopiowanie i przetwarzanie moich zdjęć oraz umieszczanie ich na innych stronach bez mojej wiedzy i przyzwolenia.
Zapraszam wszystkich do czytania, każdy znajdzie tu coś dla siebie. Herrbata pisze na wiele tematów, a jej "PORADY HERRBATY" to blog o włosach, zdrowiu i urodzie! Znajdziesz tu wpisy o tym jak dbać o włosy, zdrowo się odżywiać i pielęgnować piękno :) Zapraszam!

Obserwatorzy

Piramidka Pielęgnacji Włosów Herrbaty

Przyszła wiosna, postanowiłam więc zaplanować włosową pielęgnację na te nadchodzące, ciepłe dni.
Stworzyłam nawet "piramidkę pielęgnacji", która prezentuje się następująco:


Olej musztardowy Dabur - recenzja


Moja słabością są oleje do włosów, więc bardzo ucieszyłam się, kiedy dostałam ten produkt do przetestowania od Helfy.pl . Każdy olej jest wyjątkowy, ale musztardowy to przecież klasyk! Jaka jest moja opinia? Jak się spisał u mnie? Zapraszam do recenzji!

Opis produktu:
Olej musztardowy skutecznie pobudza ciało i umysł. Używany jest w Północnych Indiach na skórę głowy oraz do masażu ciała. Wspaniale odżywia skórę całego ciała poprawiając jednocześnie krążenie dzięki swym rozgrzewającym i pobudzającym właściwościom. Działa również jako izolator chroniąc ciało przed zimowym chłodem. Stosowany jako balsam odżywia suchą skórę. Bardzo szybko wchłania się w skórę dobrze ją nawilżając.
Doskonale pomaga zadbać również o włosy. Delikatny masaż skóry głowy z zastosowaniem tego oleju korzystnie wpływa na włosy. Działa pobudzająco na regenerację, nawilża strukturę włosa i skórę głowy. Odżywia włosy i mieszki włosowe, wspomagając mikrokrążenie. Znakomicie je odżywia od cebulek aż po końce, dzięki czemu stają się mocne. Regularne stosowanie oleju musztardowego sprawia, że włosy wyglądają pięknie, nabierają blasku i witalności.
Jest to produkt najwyższej jakości, z najświeższych ziaren gorczycy, przynoszący wiele pielęgnacyjnych korzyści oraz świetne samopoczucie. Gorczyca będąca głównym składnikiem oleju zawiera witaminy PP, H, F, B1, żelazo, fosfor, potas i wapń.
Cena: 17 zł/250 ml
Skład: Pure mustard oil
Dostępność: Olej Musztardowy Dabur

Frytki z selera


Seler wiedzie prym w dietach odchudzających i oczyszczających (w kilogramie korzenia jest zaledwie 400 kalorii!) , a przy tym ma wysokie walory smakowe i jest bogaty w różne witaminy i minerały.
W tym warzywie dwukrotnie więcej witaminy C niż w cytrusach, w zależności od pory roku i sposobu przechowywania może mieć jej nawet do 150 mg w 100 g. Bulwa ta zawiera też naturalną witaminę B kompleks, łącznie z kwasem foliowym i witaminą PP. Seler ma najwięcej fosforu wśród warzyw korzeniowych, dużo wapnia, potasu i cynku, a także nieco magnezu i żelaza.
Dieta selerowa oczyszcza organizm z toksyn, które dostarczamy na przykład w pożywieniu. Pobudza przemianę materii, jednocześnie usuwając szkodliwe produkty uboczne tego procesu (np. kwas moczowy, który niewydalony zamienia się w kryształki odkładające się w stawach i powodujące skazę moczanową oraz silne bóle). Dlatego jedzenie selera, oraz picie soku i esencjonalnego wywaru może przynieść ulgę obolałym stawom.
Seler wzmaga produkcję żółci, zapobiegając przy tym jej zastojowi w woreczku (co jest przyczyną powstawania kamieni). Ułatwia trawienie i likwiduje zaparcia (nawet te, wynikające ze złych przyzwyczajeń żywieniowych). Dieta bogata w seler zalecana jest także osobom cierpiącym na nadciśnienie tętnicze.Bulwa selera odtruwa organizm, pomaga trawić tłuszcze, działa moczopędnie, polepszając pracę nerek i serca oraz koi stargane stresem nerwy.

Czy można robić zdjęcia w sklepie?

Ludzie bardzo często robią zdjęcia w sklepie. Chcą się upewnić,w których spodniach lepiej wyglądają, sprawdzić opinię o danym produkcie i porównać jego cenę, lub po prostu zrobić fotkę ciekawemu produktowi. Czasami zdarza się, że pracownik sklepu lub ochroniarz podchodzi do fotografującego klienta i prosi (bardziej lub mniej grzecznie) o zaprzestanie robienia zdjęć, a nawet o skasowanie pliku. Pracownik uzasadnia to zakazem fotografowania w sklepie, ale czy ma do tego prawo?


Konkurs z Pure Collagen!!!

Dziubaski :)
Wraz z  firmą Noble Medica zapraszam Was na Wiosenny Konkurs organizowany na moim Fanpejdżu. Do wygrania aż 8 Zestawów (po dwa opakowania) tabletek Pure Collagen !!!
Aby wziąć udział w losowaniu wystarczy polubić oba nasze fanpejdże i udostępnić publicznie zdjęcie konkursowe. Konkurs trwa od 21.03.2015r. do 29.03.2015r, także zostało jeszcze sporo czasu! 30 marca rozlosujemy i podamy Zwycięzców zabawy.



Warto wziąć udział w naszej zabawie, zasady są proste a nagrody cenne. Wartość zestawu to 118 zł! a w skład jego wchodzą dwa opakowania tabletek Pure Collagen.



Złoto z Maroka we włosach


Niedzielne olejowanie włosów staje się u mnie tradycją. Dziś postanowiłam nałożyć na włosy i skórę głowy olejek arganowy (100%) w czystej postaci, bo włosom też przyda się czasem "dzień dziecka" :) W roli głównej występuje produkt Manufaktury Aptecznej, który jest znany i lubiany w polskiej blogosferze...

Olejek Arganowy 100%
Olej Arganowy z Manufaktury Aptecznej to organiczny, zimnotłoczony i nierafinowany olej kosmetyczny najwyższej jakości, bez żadnych domieszek, importowany bezpośrednio z Maroka.
Skład: INCI: Argania Spinosa Kernel Oil
Więcej do poczytania : KLIK!
Do zakupienia : TUTAJ!
Cena : 35,89zł / 100ml


Nie od dziś wiadomo, że jest to kosmetyk idealny do pielęgnacji włosów. Nadaje im naturalny połysk, wytrzymałość, jedwabistość i miękkość. Olejek ten jest bogaty w witaminę E, a ta z kolei sprawia, że nasze włosy są chronione od wewnątrz i od zewnątrz. Jest szczególnie polecany do pielęgnacji włosów suchych, zniszczonych przez trwałą ondulację, prostowanie, częste suszenie i farbowanie. Olejek wzmacnia włosy, nadaje im połysk, a nawet wpływa na ich lepszy porost.
Olej arganowy cudownie zadziała także na nasz skalp, pomoże w walce z łupieżem, nawilży skórę głowy.


Olejek Arganowy z Manufaktury Aptecznej zamknięty jest w szklanej butelce z ciemnego szkła, które zapobiega negatywnemu działaniu światła słonecznego na kosmetyk. Produkt jest dość gęsty, o neutralnym zapachu.
Olej nanosiłam na mokre włosy i przyjemnie się zdziwiłam, gdyż okazał się bardzo wydajny. Nie miałam też problemów z domyciem włosów - a to się chwali :)
Drogocenny kosmetyk z Maroka wchłaniał się w moje włosy całe dwie godziny, a gdy go zmyłam pasma okazały się pięknie błyszczące, ładnie nawilżone i jedwabiście miękkie. Nie miałam problemów z rozczesaniem włosów, nie plątały się ani nie elektryzowały. Bezsprzecznie przyda im się trochę nawilżenia po świeżo przebytej jelitówce ;P
Ponieważ jest to dość drogi produkt - a ja mam długie i grube włosy - następnym razem będę dodawać go do masek lub innych, tańszych olei.

 


Olejek jest odpowiedni do stosowania zarówno na suche jak i mokre włosy. Mozna go stosować jako serum na końcówki, wystarczy odrobinę kosmetyku rozgrzać między palcami i wcierać w suche i rozdwojone pasma.


Argan pierwsza klasa, polecam szczególnie właścicielkom wysokoporowatych pasm, zniszczonych i przesuszonych :) Warto położyć takiego "czyściocha" raz na jakiś czas!

Pozdrawiam Was cieplutko :* I życzę dobrej nocy!
Herrbata

Ach, jeszcze krótka informacja!
Olejek arganowy otrzymałam od Manufaktury Aptecznej na spotkaniu blogerek (8 marca) do testów, nie wpłynęło to na moja opinię - pozostał jednak mały niesmak. Data ważności na opakowaniu to kwiecień 2015r , przy tym firma wymuszała po dwóch tygodniach na blogerkach recenzję (według mnie dość szybko, trochę za krótko jak na taki "wielofunkcyjny" produkt).

Frytkownica beztłuszczowa Purifry

Nowoczesna technologia wkracza do naszych domów, podnosząc coraz bardziej standardy naszego życia. Smartfony, komputery, telewizory... a teraz pora na nasze kuchnie.


Jakiś czas temu otrzymałam do przetestowania wielofunkcyjną, beztłuszczową frytkownicę Purifry, firmy Russel Hobbs. Byłam "cała od siebie", bo nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z takim sprzętem. Zastanawiałam się, czy sprzęt znajdzie zastosowanie w mojej kuchni, czym ono się różni od zwykłego piekarnika z termoobiegiem, co można w nim przygotować?


Dzień Kobiet z Pasją - relacja ze spotkania blogerek



Tydzień temu w Rybniku, w przyjemnej restauracji PASJAAnita i Renata zorganizowały spotkanie blogerek urodowych. Świętowałyśmy Dzień Kobiet, ale spotkanie miało także cel charytatywny. Zbieraliśmy pieniążki dla chorej Wiktorii, a udało się uzbierać 350zł! Dodatkowo część pieniążków przekazały dla Fundacji "Horacy". Zebraliśmy także sporo reklamówek ciuszków, które zostały posortowane i będą przeznaczone według potrzeb dla biednych!

Olejek z nasion bawełny od NACOMI

Czas płynie niezmiernie szybko i znów mamy niedzielę. Dziś także poświęciłam trochę czasu na olejowanie, tym razem wykorzystałam do tego OLEJ Z NASION BAWEŁNY.


Kilka słów o produkcie...

Olejek z nasion bawełny rafinowany powstaje w wyniku tłoczenia na zimno nasion bawełny indyjskiej. Wysoka zawartość niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych NNKT (kwas linolowy i olejowy), ma niesamowity wpływ na kondycję naszej skóry i włosów.
Olej słynie z właściwości zmiękczających i nawilżających, z tego względu nadaje się do regularnej pielęgnacji włosów. Po jego zastosowaniu włosy będą odżywione, pełne blasku oraz niesamowicie delikatne i miękkie.
Olej polecany jest na rozdwojone końcówki i łamliwe włosy, zniszczone zabiegami fryzjerskimi. Znakomicie sprawdza się także przy łuszczycy we włosach, oraz łupieżu suchym.
Olejek z nasion bawełny będzie także idealny dla naszej skóry, doskonale odżywia oraz działa osłaniająco na nadmiernie wrażliwą skórę. Wyraźnie przyspiesza procesy regeneracji skóry,
łagodzi podrażnienia i zmniejsza skłonność do ich występowania.


Skład: Gossypium (Cotton) Seed Oil
Produkt to 100% kosmetyczny, rafinowany olej z nasion bawełny. Zawiera 70 - 90% nienasyconych kwasów tłuszczowych (olejowy i linolowy), kwas palmitynowy, kwas stearynowy oraz naturalne tokoferole (wit E).
Cena: 17,90 zł/50 ml
Dostępność: Gaj Oliwny

Producent zapewnia, że kosmetyk świetnie nadaje się do olejowania włosów zniszczonych i suchych - dlatego myślałam, że może się nie sprawdzić na moich średnioporach. Mimo wszystko postanowiłam dać mu szansę i z samego rana wsmarowałam go w skórę głowy i we włosy. Po dwóch godzinach zmyłam olej łagodnym szamponem i kiedy włosy wyschły, mogę opowiedzieć Wam o swoich odczuciach.
Olejek z nasion bawełny jest praktycznie bezzapachowy i ma lekką, nie klejącą konsystencję. Do tego okazał się dość wydajny i chyba starczy mi go jeszcze na jakieś dwa użycia. Nie miałam problemu z domyciem olejku (a niestety z tym mam ostatnio największy kłopot). Włosy rzeczywiście są znacznie gładsze i bardziej mięciutkie. Bardzo ładnie błyszczą i są dociążone. Olejek doskonale je nawilżył i odżywił, a efekty pewnie będą jeszcze lepsze przy regularnym stosowaniu! Ciekawe, czy tak samo sprawdzi się na wysokoporowatych pasmach?! Może któraś z Was używała już tego produktu?
Olejku można także używać jako serum na końcówki - albo użyć jako półproduktu i dodawać po kilka kropel do ulubionej maski.


Polecam - jeśli jesteście miłośniczkami olejowania to koniecznie musicie spróbować tego olejku!
Tymczasem idę się trochę polenić - w końcu niedziela się powoli kończy!
Buziaczki, Herrbata :*

Włosowe wpadki Herrbaty

Dziołszki Kochane, 
Mamy piątek trzynastego, więc zapraszam Was na post o moich włosowych wpadkach. Każdy je popełnia, nawet zagorzałe włosomaniaczki!

Zawsze kochałam swoje włosy i zawsze dążyłam do tego aby były zdrowe i długie. Niestety wielu rzeczy trzeba się nauczyć, czasami na własnej skórze... Oto kilka historii z przeszłości, których mam nadzieję nie powtórzyć...

Wersja Blond

Ponad 15 lat temu byłam głupiutką nastolatką. Robiłam to, co inne koleżanki i nie zastanawiałam się nad konsekwencjami. Któraś z przyjaciółek dała patent na piękne, blond refleksy. Wszystkie więc intensywnie wcierałyśmy wodę utlenioną. Jak patrzę teraz na zdjęcia z tamtego okresu, to masakra - wyglądałam fatalnie ;P Ale nie o to chodzi... doprowadziłam włosy do stanu koszmarnego, łamały się, rozdwajały... Teraz już wiem, że woda utleniona nie jest najlepszym sposobem na rozjaśnienie włosów ;) W albumie rodzinnym na szczęście niewiele zdjęć w tlenionych pasmach, dlatego wybaczcie - jakość nienajlepsza,
Dziewczyny, nie podążajcie ślepo za tłumem ;)


"Proszę podciąć minimalnie"
Kiedy jeszcze mieszkałam nad morzem, miałam ulubiony salon fryzjerski. Zawsze siedziało w nim kilka pań, popijało herbatkę i plotkowało na różne tematy. Przyjemny klimat, profesjonalna obsługa. Któregoś razu trafiłam jednak na praktykantkę i niczego nieświadoma pozwoliłam jej przyciąć moja grzywkę. Niby "taka pierdoła" ale dla mnie jest bardzo ważna. Praktycznie nigdy nie jestem z niej zadowolona, mało kto potrafi ściąć mi ją jak należy.
Powiedziałam pani, żeby podcięła minimalnie, bo ja lubię długie grzywki, które pod ukosem opadają mi na oczy. Praktykantka pokiwała porozumiewawczo głową i ścięła minimalnie. Minimalnie od czoła. Wiem, że dobrze mnie zrozumiała, po prostu jej nie wyszło. Ciągle coś odstawało i musiała zrównać i jeszcze bardziej zrównać. Równała tak bardzo, że efekt był opłakany.
Wróciłam do domu i popłakałam się. Tych strzępków nie dało się nawet zaczesać na bok, psikałam lakierem żeby nie było widać co mam na czole... Dodam, że był to taki okres, kiedy chciałam naprawdę dobrze wyglądać, a krótka grzywka poszerzyła mi buzię i w ogóle nabawiłam się depresji...
Na pierwszym zdjęciu, zaraz po wizycie u fryzjera. Na drugim, dwa miesiące później...
Dziewczyny, znajdźcie zaufanego fryzjera i nie zmieniajcie go ;P


Prostosuszarka
W technikum, za pieniądze z pracy sezonowej, kupiłam sobie prostownicę. To stare padło służyło mi kilka lat. Stosowałam praktycznie codziennie, a najchętniej suszyłam nim wilgotne włosy... Świetny pomysł, prawda? NIE RÓBCIE TEGO W DOMU xD Teraz jak oglądam zdjęcia "z przeszłości" dziwi mnie dobry wygląd mojej czupryny. Moc urządzenia była chyba na tyle słaba, że nie zniszczyła mi mocno włosów. Miewałam okresy, kiedy końcówki się puszyły, ale było naprawdę dobrze jak na takie ekstremalne przygody...
Dziewczyny, prostownica nie służy do suszenia włosów!

 
Czarna Mamba

Można powiedzieć, że prawie 8 lat, miesiąc w miesiąc, kładłam na włosy ciemny brąz. Do teraz wolę siebie w ciemniejszych odcieniach i chętnie barwię włosy... z tym że zrezygnowałam już na dobre z Palette, która choć służyła mi długo - do faworytów nie należy. Nie wiem czy winna jest temu farba, ale podczas jej stosowania miałam duże problemy skórne. Mieszki paliły się na okrągło i chyba
Dziewczyny, farba farbie nie równa - czasami warto poczytać recenzje, zanim coś nam przerzedzi czuprynę.



Frozen
Początki mojego włosomaniactwa były różne. Najbardziej pokochałam oczyszczanie włosów za pomocą silnych szamponów i olejowanie. Niestety nie do końca świadoma konsekwencji, po świeżym oczyszczeniu pasm, wyszłam na mróz. Nie było specjalnie zimno, chyba niewiele poniżej zera... ale już w pierwszej minucie końcówki wystające spoza czapki zamarzły. Na pamiątkę mam zrobione zdjęcie kalkulatorem. Mało wyraźne, lecz wyraźnie widać że włosy są oszronione ;P Oczywiście końcówki do ścięcia a ja bogatsza o kolejne doświadczenia ;P
Dziewczyny, oczyszczajcie z głową i zabezpieczajcie końce włosów :D


Uwaga, przeciąża...
Używałam znienawidzonego przez Was BioSilka kilka lat i nie zauważyłam, żeby przesuszał włosy... Ale pamiętam jak nie raz "przedobrzyłam" i nałożyłam zbyt dużą ilość serum na całe włosy. Czasami nie było możliwości umyć drugi raz włosów i wtedy ratowała tylko czapka...
Dziewczyny, kropla serum wystarcza nawet na długie włosy!


Dziś jestem już troszkę bardziej świadoma pielęgnacji, choć wciąż (jak każdy) popełniam błędy. Każde włosy są inne i musimy nauczyć się co lubią, a czego nie ;) A u Was jak to bywało? Pamiętacie swoje największe wpady? Czekam na komentarze!


Buziolki, Herrbata :*

Nie wszystko jest takie, jakim nam się wydaje...


Jaki kolor ma ta sukienka?
Temat zdawałoby się wyczerpany, przejedzony i już nudny, jednak wciąż nie wszyscy znają odpowiedź na to pytanie. Kiedy tydzień temu, w piątek, umieściłam rozwiązanie tej zagadki na moim blogu (KLIK! KLIK! KLIK!), nie spodziewałam się, że wpis wzbudzi tak ogromne zainteresowanie!


Tego dnia na mojego bloga weszło 28918 użytkowników! Post o sukience został wyświetlony 28573 razy, co sprawiło że znalazł się w pierwszej 10-tce najbardziej popularnych wpisów na moim blogu (wszystkich jest prawie 400). Dzięki temu Google pozycjonuje mój artykuł bardzo wysoko - po wpisaniu w wyszukiwarkę "jaki kolor ma sukienka", "kolor sukienki" lub "sukienka jest biało złota" mój artykuł wyświetla się jako jeden z pierwszych.
Post wyjaśniający zagadkę wygenerował dużą ilość wejść, zarazem wywołał niesamowitą burzę komentarzy. Czytając je zauważyłam, że część z Was bawiła się przy bardzo dobrze... niestety część podeszła do sprawy bardzo agresywnie.





Na zdjęciu sukienka jest błękitno-szara! Chociaż większość widzi ją jako biało-złotą lub granatowo-czarną. Nie ma tu znaczenia rodzaj monitora, ani oświetlenie w naszym pomieszczeniu - zachodzi tutaj po prostu złudzenie optyczne.
Niektórzy twierdzą, że artykuł jest częścią międzynarodowego spisku, inni że siedzę cały dzień przed komputerem i podmieniam obrazki w poście... Kochani, wypróbujcie SELEKTOR KOLORÓW w paincie i wszystko stanie się jasne. Żaden spisek, nikt nie podmienia zdjęć - to umysł płata nam figla ;)

Wracając do negatywnych komentarzy...
Niektórzy pisali też, że zgapiłam artykuł od TVN-u :) Nie prawda. Zdjęcie sukienki umieściła na swoim Twitterze szkocka piosenkarka Caitlin McNeill.
- Dwie moje bliskie przyjaciółki niebawem wychodzą za mąż, matka jednej z nich zrobiła zdjęcie owej sukienki i wysłała swojej córce. W momencie, kiedy przyszła panna młoda pokazała ją narzeczonemu, rozpoczęła się żarliwa dyskusja na temat koloru - opowiada. Opublikowane zdjęcie było prześwietlone, stąd taka różnorodność w ocenie koloru sukni. Na weselu mama panny młodej wystąpiła w tej sukni i nikt już nie miał wątpliwości, że jest czarno-niebieska.


Mój mąż czytając niektóre komentarze stwierdził - "Już wiem dlaczego nie prowadzę bloga".
Niektórzy pisali, że próbuję ogłupić, skłócić społeczeństwo a moje posty niczego nie wnoszą i są totalnie bezwartościowe. Artykuł o sukience rzekomo miał być wpisem, który tylko ściągnie tu czytelnika, wygeneruje mi dużą ilość wejść a potem go rozczaruje i zniechęci do mojego bloga... Ludzie, Wy tak serio? Wydaje mi się, że niektórzy z Was nie rozumieją pojęcia iluzji lub ich to po prostu nie ciekawi - nie znaczy to jednak, że kogoś nie zainteresują ciekawostki na temat naszego umysłu. Nie wszystko jest takie, jakim się wydaje...

A na koniec jeszcze trochę w temacie iluzji...
Nasz narząd wzroku, chociaż tak doskonały, jest podatny na wiele iluzji i złudzeń, także tych wynikających ze zdolności widzenia przestrzennego. I choć czasami zjawiska te płatają nam figle, to między innymi dzięki nim naukowcy dowiadują się, jak zbudowane są ludzkie oczy i w jaki sposób w umyśle tworzy się przedstawienie otaczającego nas świata. Widzenie jest określone przez dwa czynniki: wrażenie i postrzeganie. Trudno je rozdzielić, ale możemy przyjąć, że wrażenie to detekcja i kodowanie bodźców wzrokowych, a postrzeganie jest procesem umysłowym polegającym na organizacji, dekodowaniu i interpretacji tych bodźców. Nasz mózg jest w tym postrzeganiu bardzo subiektywny i dlatego całe widzenie mocno zależy od kontekstu. Iluzje optyczne powstają, kiedy oczy widzą coś innego niż się spodziewa mózg...
Mój mąż znalazł mi bardzo fajny obrazek :) Kogo widzicie?


Ludzie o normalnym wzroku zobaczą Alberta Einsteina a krótkowzroczni Marilyn Monroe. Jeśli widzisz Einsteina, wystarczy że oddalisz się troszkę od monitora i pojawi się Marylin!


Tu mamy wrażenie walców, które się poruszają :)


To zdjęcie przedstawia odcinki o równej długości, chociaż B wydaje się najdłuższy.


Czy te kółka się kręcą? Nie! To iluzja!


Wam też wibruje obrazek? Słowo, on jest nieruchomy!


I znów wydaje się, że obrazek się rusza...


Figury z kropeczkami to kwadraty, choć wydaje się, że ich ściany są wypukłe.



Linie na tym obrazku są równoległe, złudzenie optyczne podpowiada nam inaczej.



Kosteczki A i B są tego samego koloru :P


Środkowe kwadraty na każdej ze ścian są brązowe i w tej samej tonacji. Mózg jednak nam przekłamuje i środkowy kwadracik ściany "na przeciwko" wydaje się dużo jaśniejszy, wręcz żółty.

Jak widać iluzje optyczne istnieją i nie ma co węszyć spisków, obrażać innych i się denerwować :) Czasami warto wyluzować i potraktować coś jako ciekawostkę - a nie temat do sporów. 
Pozdrawiam Was i życzę miłego popołudnia :)
Herrbata




Na osłodę - dietetyczna galaretka


 
Kochani, jakiś czas temu otrzymałam do testów dietetyczną galaretkę firmy KFD NUTRITION. Ponieważ ostatnio walczę z "kilogramami" (a nie umiem obejść się od słodkiego), pomyślałam że produkt będzie dla mnie idealny. Zapraszam na recenzję :)

Od producenta:
Galaretka KFD nie posiada ani grama cukru i tłuszczu, nie zawiera również sztucznych barwników, konserwantów oraz niepotrzebnych wypełniaczy. Wartość kaloryczna 1 porcji (ok. 200 g/ml gotowego produktu) to zaledwie 15,5 kcal.
W naszym produkcie została użyta najlepsza - niemiecka - żelatyna wieprzowa. Jakość żelatyny określana jest w stopniowej skali Blooma opisującej twardość pozyskiwanego z niej żelu. W przypadku Galaretki KFD wartość ta wynosi aż 280 stopni (jest to najwyższa dostępna wartość)!
Zalety:
- Bez cukru, tłuszczu oraz sztucznych wypełniaczy.
- Dopracowane smaki, znane z wielu innych produktów KFD.
- W 100% naturalny barwnik - koncentrat soku buraczanego.
- Idealna podczas stosowania diety redukcyjnej - ze względu na dużą objętość i niezwykle niską kaloryczność!
- Aż 50 porcji za tak niską cenę!
Skład: żelatyna wieprzowa, kwas cytrynowy (regulator kwasowości), aromat, koncentrat soku buraczanego, sukraloza (substancja słodząca).
Ilość porcji - 50
Dostępność - KLIK!
Cena - 22,99zł / 345g


Moja opinia:
KFD w swoim asortymencie posiada różne smaki galaretek, ja wybrałam ananasowy. Już zanim otworzyłam opakowanie, czuć było wyraźnie aromat tego tropikalnego owocu. Mój mąż jest miłośnikiem galaretek, dlatego pierwsze porcje zrobiłam na jego urodziny :) Do wysokich naczynek powrzucałam świeżego ananasa i zalałam ciepłą galaretką. Po kilku godzinach deser był gotowy do spożycia.


Goście zachwycali się słodkim smakiem galaretki, a kiedy usłyszeli że porcja zawiera zaledwie 16 kcal, byli w szoku. Zero tłuszczu, zero węglowodanów - czyste białko. Mi równiez galaretka smakowała, bardzo owocowa i przyjemnie słodka - błędnie myślałam, że będę jeść coś o nijakim, wodnistym smaku.
Za kilka dni znów zaproszę na deser galaretkę KFD :) Tym razem mam w planach zrobić słodką piankę. Przepis jest prosty. Galaretkę rozpuszczamy w małej ilości gorącej wody (ja daję 1/4 ilości co w przepisie). Następnie lekko przestudzoną, wciąż płynną łączymy z jogurtem. Rozlewamy do naczynek i czekamy aż stężeje.

źródło: herriottgrace.com

KFD NUTRITION to nie tylko sklep z ciekawymi dietetycznymi produktami, to także forum, na którym można się zalogować i skorzystać z porad dietetycznych, sportowych oraz poznać nowych ludzi -> KLIK
Polecam :)
Buziaki, Herrbata